Często dziś mówi się, że uczelnie produkują tylko kolejnych bezrobotnych. Może to wynikać z kilku rzeczy. Na przykład młodzi ludzie często mówią, że na zajęciach bardzo duży nacisk kładziony jest na teorię, natomiast umiejętności praktyczne są traktowane trochę po macoszemu. Zdarza się, że niektórzy z tego powodu w ogóle rezygnują ze studiów, mówiąc, że ich motywacja i chęć praktycznego zderzenia się ze wszystkim doprowadzi ich dalej niż sama uczelniana teoria. Czy mają rację?

Nie do końca. Przede wszystkim nie możemy popadać w skrajności i skupiać się tylko na teorii, albo tylko na praktyce. Z tego nigdy nie wynika nic dobrego. Chyba, że chcemy być nauczycielem akademickim, to teoria powinna nam wystarczyć. Jednakże większość osób ma trochę inne życiowe cele. Teoria ma służyć temu, by uchronić nas przed popełnianiem błędów. Ktoś, kto ignoruje jej wartość, może i rzeczywiście dojdzie tam gdzie chce, ale będzie musiał być naprawdę bardzo mocno zdeterminowany ku temu. Ponadto z pewnością popełni mnóstwo głupich błędów, czego by nie zrobił, gdyby wcześniej przeczytał o tym, na co warto uważać. To trochę wymyślanie koła na nowo. Skoro ktoś już coś zrobił, sam zrobił ten milion błędów, wyciągnął wnioski i dzieli się nimi ze światem, to może warto skorzystać już z jego doświadczenia, a nie uparcie twierdzić, że ja wiem lepiej. Prawda jest taka, że rzeczywiście najskuteczniej uczymy się na błędach własnych. Jednak tu istnieje ryzyko, że w pewnym momencie duża ich ilość i niska nasza skuteczność, zwyczajnie nas zdemotywuje do dalszego działania i nigdzie nie dojdziemy. Z kolei sama teoria też nic nie jest warta. Mając tylko wiedzę, zyskujemy jedynie dodatkowy temat do rozmów, jednak żaden praktyk nie będzie nas traktował poważnie i powie, że tylko filozofujemy, a życie wygląda inaczej. Warto poprzeć praktyką, to co mamy w głowie, a naszą praktykę wesprzeć teorią i tylko tak uda nam się możliwie najszybciej i najskuteczniej osiągnąć to, co osiągnąć chcemy.